Kuba Knap – wywiad po premierze nowego albumu

Opublikowano: 11/05/2020
Autor: Redakcja
Zdjecie newsa

Kuba Knap to jeden z najciekawszych raperów na naszej scenie. W zeszłym roku zaskoczył słuchaczy aż sześcioma nowymi projektami. Niewielu raperów może pochwalić się tak wysoką częstotliwością nagrywania co autor wydanego w ubiegłym miesiącu podwójnego albumu „Kuchnia Polska/Fundament”. Ciekawi kulisów zeszłorocznej twórczości i przekazu na nich zawartego, przebiegu współpracy z legendarnym DJ’em 600V i Młodym, a także planów wydawniczych na bieżący rok, przeprowadziliśmy z członkiem WCK wywiad, do przeczytania którego serdecznie Was zapraszamy.


Kuba, w poprzednim roku ukazał się ogrom materiału od Ciebie. W ubiegłym miesiącu natomiast ukazało się Twoje dwupłytowe wydawnictwo „Kuchnia Polska/Fundament”. Czy epki z zeszłego roku były rozgrzewką przez nadchodzącym LP? Pisząc numer dokładnie wiesz na jaki Twój projekt trafi?

Tak naprawdę robiłem trochę te wszystkie płyty na raz. „Kuchnię Polską” zacząłem robić po urodzinach JWP na początku 2018, „Fundament” był pierwszą z płyt, którą napisałem i nagrałem na szybko, szukając utraconego vibe’u pionierów. Te wszystkie wycieczki były następstwem tej płytki z Voltem, „Kuchnia Polska” też – jak Młody zastawiał mi bity, to nie wiedziałem, że będę z Aleksem do niego jeździł. Z pisaniem numerów jest różnie, pamiętam, że przy „Kuchni” porobiliśmy trochę pobocznych sztosów z ziomalami, które ostatecznie nie weszły na album, bo z czasem się okazało, że wychodzi mocno osobista i samotnicza płyta. To też była dla mnie nowość, bo zwykle miałem jeden odrzut z płyty, raczej mam konkretne plany i jak coś ma na płytę nie wejść, to tego nie nagrywam i odkładam kartkę na inną kupkę.

Jak długo w takim razie trwały pracę nad „Kuchnią Polską”. Od razu wiedziałeś, że będzie to wydawnictwo dwupłytowe czy może krążek „Fundament” pierwotnie ukazać miał się jako osobny projekt?

To było wszystko tak pogmatwane, że już nie pamiętam detalicznie. „Fundament” miał iść jako pierwsza z tych małych płytek, a „Kuchnia” miała iść ostatnia jako pełnoprawne solo. Ale życie zadziałało tak, że koło się domknęło i stworzyły one jeden album. Myślę, że jakby zsumować godziny pracy wszystkich przy obydwu płytach, to wyszłoby, że w dwa tygodnie byśmy dali radę, ale wiadomo, że to nie tak działa, więc nam się rozciągnęło do ponad dwóch lat.

Między kolejnymi projektami nagrywanymi w zeszłym roku wracałeś w ogóle do domu czy była to ciągła podróż od miasta do miasta? Podróż już się zakończyła, czy kolejne projekty powstawać będą w podobny sposób?

Wracałem do domu, do roboty, do nudy i hustlerki za groszem i jeszcze miałem mnóstwo czasu, żeby się obijać, i pisać, i zastanawiać nad życiem. To jest tylko fragment życiowej drogi, więc podróż trwa, Knurion se leci dalej, ale jak trasa będzie przebiegać to Bóg jeden wie. Nie mam pojęcia w jakich okolicznościach będą powstawać następne rzeczy, ale raczej będę z kumplami nawijał własne teksty do mikrofonu, tam program to będzie zapisywał itd.

Jak przebiegała współpraca z DJ’em 600V? Czy Volt przygotował beaty specjalnie dla Ciebie, czy raczej były to jego wcześniej niewykorzystane produkcje?

Wpadałem do niego, gadaliśmy o życiu, bity wyszperaliśmy razem. Obaj mamy już pokręcone historie życia, więc sporo w tym wszystkim było ostrożności, ale jak widać więcej chęci i zajawy na zrobienie rzeczy. Tajników pracy Volta odkrywać nie będę, niech to pozostanie już w świecie mitów i legend.

A jak już jesteśmy przy Volcie. Czy nie uważasz, że Sebastian nie cieszy się zasłużonym dla siebie szacunkiem, że został nieco zapomniany?

Tak uważam i mam nadzieję, że ten ruch przypomni o nim chociaż trochę. Pamiętaj o korzeniach, bo korzenie trzeba mieć.

Producentem drugiego CD jest Młody. Beaty przez niego zaserwowane są czystym mistrzostwem. Razem nad nimi siedzieliście? Zarysowałeś Młodemu, na jakich produkcjach chciałbyś nagrywać?

Młody robi bity hurtowo i jest dla mnie mistrzem wyważonego życia, łączącym taką życiową solidność, radość i zajawę z hiphopu, tworzenia i ziomali i pokorę. Młody dawał mi szkice, nad niektórymi siedziałem długo, inne zjadałem na miejscu w studio, od razu. Aleksy, którego gitara towarzyszy na całej płycie wjechał pomiędzy nas przepięknie, odrobinę go z Młodym nawigowaliśmy. Zabawny fakt jest taki, że jeżdżąc do Bielska trzy czwarte bagażnika kombi zajmował wzmacniacz, bo to staroć-legenda (ja nie pamiętam co to za model) i Aleks go kupił, żeby nim grać.

W refrenie numeru „Średnie Ogólne” nawijasz, że „jak trza to tyrasz”. Jeśli chodzi o ilość wydawanych rzeczy to zdaje się, że jesteś jednym z bardziej zapracowanych raperów na naszej scenie. Chwytanie się innych zajęć jest jeszcze w takim razie konieczne czy rap jest już dla Ciebie jedynym źródłem dochodu?

Chwytanie się różnych zajęć jest sposobem na moją próżność i odzyskiwanie motywacji i radości życia, ale raczej z samych tych powodów bym tyrać nie poszedł, prawda?

Twój oficjalny debiut, „Lecę, Chwila, Spadam” zdaję się być Twoim, do tej pory, największym sukcesem. Masz pomysł dlaczego tak się stało? Tematyka, podejście do życia, wytwórnia?

Nowa twarz, wytwórnia na fali, tematyka, lekkość, promocja – wszystkiego po trochu.

Polscy raperzy, z każdą swoją kolejną płytą, mają tendencję do coraz częstszego zdobywania się na śpiewanie w swoich kawałkach. Mam wrażenie, że Ty najwięcej śpiewałeś na swoim debiucie właśnie, a z każdą kolejną płytą coraz więcej partii śpiewanych powierzasz innym. Jaki jest powód takich zabiegów?

Nie zauważyłem tego, za to zauważam, że przez lata mój styl staje się prostszy, zarówno w pisaniu jak w nawijce i melodii. Odpadają ozdobniki. Może kiedyś wrócą, ale ja mam wrażenie, że to jest tak jak z rzeźbą, że masz kamień i odłupujesz to co niepotrzebne. Życie pokaże czy teraz już jestem blisko tej formy podstawowej, czy mi jeszcze zostało dużo do odłupania. A z tym śpiewaniem to jest tak, że ja gości dobieram tak jak mi pasują na album, czy do kawałka, a ostatecznie „Kuchnia” jest albumem, na którym Józek ma miejsce szczególne, tak jak i w moim serduchu, a Jovi to mi chyba spadła z nieba.

Słuchając Twoich kawałków, wyczuwa się krytykę dzisiejszego świata. Mocno z kolei zwracasz uwagę na znaczenie i potęgę natury. Uważasz postęp cywilizacyjny za coś złego? Jesteś współczesnym sentymentalistą jak kiedyś Rousseau?

Myślę, że słowa po to zawierają pewną moc i treść, żeby z nich w odpowiedni sposób korzystać i przekształcać ten świat wokół nas, jednocześnie ponosząc za te słowa i ten świat odpowiedzialność. Postęp uważam za coś naturalnego, ale może przez to, nie będę jego piewcą, raczej staram się apelować o uważność, umiar, itp. Zaciągam czasem hamulec, a jak wiadomo, autem bez hamulca strach jeździć. Lubię też hasło, że czasy zawsze są te same, bo świat odbywa się między ludźmi, cała reszta to są tylko okoliczności, więc chciałbym uwagę odbiorcy przekierować na to co trwałe, ważne i odwieczne, bo dzięki temu to i w postępie jest się łatwiej odnaleźć. Zobacz- ja do internetu nie wrzucam śmieci, ale wrzucam swoje albumy – jakbym sadził drzewo, i niech ono sobie rośnie. Marzy mi się schludniejszy internet, bo to piękna idea. Ale przede wszystkim marzy mi się odważniejszy i bardziej twórczy człowiek, który się nie wstydzi dobra.

W „Łomocie” pada dość sugestywny wers: „Nie wzdycham do Ameryki, nie łykam ich propagandy, z pozycji pustelnika widzę – internet jest prywatny”. Sądzisz, że to konkretnie Stany piszą scenariusz światowych wydarzeń czy to dłoń jakiejś innej nacji/grupy wpływów odziana w rękawiczkę w barwach U.S.A.?

Raczej daleki jestem od wyrokowania, kto za sznurki pociąga, chociaż staram się z czasem być bardziej zorientowany i gotowy. Chodzi mi o to, że Polska znajduje się głównie w amerykańskiej strefie wpływów, szczególnie jeśli chodzi o pop(anty)kulturę i nasze hiphopowe podwórko. A to, że internet jest prywatny to już kwestia tego, że korzystając z usług firmy YouTube, czy Google, czy Facebook stajesz się ich klientem i jest to oparte na zależnościach finansowych, dzięki którym firmy te mogą wybierać kogo wyróżnić, bo wspiera ich interes, a kogo odwrotnie. Może to kogoś skłoni do zadania sobie pytania, czemu nie ma polskiego serwisu wideo, lub czemu w ogóle mamy wrażenie, że ogólnoświatowy serwis jest nam bardziej potrzebny. Ja w ogóle nie korzystam, a dzięki temu znam sąsiadów i dobrze z nimi żyję itp. W moim odsunięciu od komputerowej łączności i ograniczeniu się do minimum widzę dużo więcej korzyści niż strat i to jest sprawdzone, potwierdzone, a już dziś mam nadzieję, że i widoczne.

Jak zapatrujesz się na obecną sytuację? Uważasz, że obecna epidemia jest naturalnym przypadkiem losowym czy kontrolowaną, zorganizowaną akcją? Masz pomysł kto i co chce przez to osiągnąć? Co dzieje się za kotarą?

Przypadek czy nie, na pewno każda ekstremalna sytuacja powoduje zwiększony wysiłek i motywację po obydwu stronach (dobra i zła) i zaczyna się przeciąganie liny, co także motywuje niezdecydowanych do dołączenia do którejś ze stron. Ja wybierać nie musiałem, raczej czuję się solidnie tu gdzie jestem, ale uważnie obserwuję co tam nam się może szykować w niedalekiej przyszłości i być na to co przyjdzie gotowym.

Jak dogadujecie się ze sobą wewnątrz ekipy? Światopoglądowo panuje chyba między Wami dość duży rozstrzał. Na przykład, w „Bąbel nie śpij” odnosisz się negatywnie do szkoły frankfurckiej, na której oparty jest neomarksizm, będący na dość zaawansowanym etapie marszu przez instytucje. Ryfa z kolei wydaje się być na totalnie przeciwległym biegunie, grając na poznańskim Rozbracie koncert dedykowany Anarchistycznemu Czarnemu Krzyżowi. Jak godzicie aż tak skrajnie różne poglądy?

Nie mam pojęcia, to jest jakiś cud.

Nie boisz się, że docierając do szerokiego grona słuchaczy z podobnymi kawałkami, możesz stać się wkrótce celem ataków grup społecznych, które poczują się krytykowane przez Ciebie?

Trochę tak, ale biorę to na klatę. Jestem zawsze gotów na merytoryczną dyskusję.

Eminem i D12 (sory, ale akurat oni przychodzą mi najbardziej do głowy) mieli umowę, że jak komuś uda się pierwszemu zrobić karierę to wróci potem po resztę. Czas pokazał, że o układzie z kumplami nie zapomniał Eminem. Czy w WCK mieliście podobny układ, a po kontrakcie w Alko wiadomo było, że to Ty pociągniesz karierę całego WCK?

Hehehe, dobre. WCK to nie układ żaden, a ziomale, więc jak ktoś nie chce robić kariery to ja mu pomogę w nierobieniu kariery, a jak kogoś coś w życiu boli, to się pytamy jak możemy pomóc. A że wyszło, że to mnie najbardziej widać z zewnątrz, to ja traktuję jako odpowiedzialność i próbę charakteru.

Czy ziomy z WCK pracują też nad sukcesem Twoich solowych poczynań? W czacie jaki urządziliście na grupie padła odpowiedź, że Twoje media społecznościowe prowadzi właśnie reszta ekipy. Powierzyłeś im całkowicie takie kwestie?

Tak to wygląda i dobrze, bo tak jest, czasem mi głupio z tego powodu, a czasem nie. Ja im nie powierzałem niczego, sami se wzięli i super, bo ja najchętniej w ogóle bym nie uczestniczył w społecznościówach. No i tak, nic nie kontroluję, mamy stałe fragmenty gry, kiedy muszę się wypowiedzieć, typu 'Knap o utworze:…’, a reszta to są pomysły ziomali i mniej lub bardziej wspólne wykonanie.

Chciałbym poruszyć też trochę trudną kwestię religii. Nie ukrywasz swojej wiary w Boga. Czy jest to bycie zdeklarowanym już katolikiem? Pytam, gdyż zauważam czasem sprzeczności z tym co przekazujesz w tekstach z przykazaniami itd. Na przykład kawałek „CTC GTG” trochę sprzeczny jest z takim np. przykazaniem miłości.

Jestem katolikiem i jestem człowiekiem. Człowiekiem z historią, którego pasją jest pisanie o sobie względem świata i o świecie względem mnie, a w tej historii najważniejsza jest prawda. Poza tym ja nagrywam albumy, których nie chcę prezentować na wyrywki, bo każdy album opowiada jakąś konkretna historię, ma wstęp, rozpoczęcie i zakończenie i nie chciałbym, żeby ktoś wnioskował na podstawie fragmentu wyrwanego z kontekstu. Ten utwór może i jest sprzeczny, tak jak „Il colazione”, ale zaraz po nich jest utwór „Wzrasta”, który robi taki plot twist na albumie, nie? To nie jest zbiór utworów wklejonych na przypał, ani też zestaw singli – to jest opowieść. Każdy album jest opowieścią o drodze, błędach, potknięciach, sukcesach, motywacjach, wspomnieniach, rozważaniach. Nawet te najbardziej komercyjne są taką opowieścią i między wierszami można wyczytać jaki jest twórcy los. A ja, będąc katolikiem, czułbym się nieuczciwy wobec siebie, gdybym się bał prawdy, przede wszystkim prawdy o sobie. Wg mnie nie jest złem czuć gniew, ale jest nim gniew wykorzystywać i nie żałować. Ja walczę na co dzień ze swoją przemądrzałością, pogardą wobec niektórych grup społecznych i postaw ludzkich, z wieloma innymi koleinami, w które sobie automatycznie wjeżdżam, a nauka Kościoła jest jak system kontroli trakcji trochę. I wierzę, że mnie to zaufanie doprowadzi tam, gdzie mam być, chociaż sam nie wiem gdzie to jest. Ale to Wam kiedyś opowiem.

(pytania zadali: Bartłomiej Kmieciak, Maciej Werner)

Powiązane:
Najnowsze newsy:
Komentarze: