Rahim również wyda swoją biografię

Opublikowano: 21/10/2020
Autor: Maciej Werner
Zdjecie newsa

Kolejny polski raper postanowił uwiecznić swoje wspomnienia w formie literackiej. Tym razem przedsięwzięcia tego podjął się Rahim, czyli czeka nas jedna z ciekawszych hiphopowych biografii spośród dotychczas wydanych.

Wszak mowa o postaci na naszej scenie mocno nietuzinkowej. Współzałożyciel Paktofoniki i Pokahontaz oraz właściciel MaxFloRec ciekawych historii do opowiedzenia na koncie ma zapewne aż nadmiar, a i sam podkreśla, że ma „dość dobrą pamięć”. Czeka nas zatem ciekawa lektura, w której znajdziemy wspomnienia dotyczące życia prywatnego, kariery muzycznej, filmu „Jesteś Bogiem”, a także osób, które Rahim spotkał na swojej drodze.

Biografia Rahuene zatytułowana została „Ludzie z tylnego siedzenia”, a raper i producent pracował nad nią z Przemkiem Corso, pisarzem znanym z sensacyjno-przygodowej serii o Robercie Tkaczu, dramacie „Maraton”, a także współpracy jako ghostwriter z Jareckim i DJ’em BRK. Corso na koncie ma także biografię GrubSona, także doświadczenie w zakresie hiphopowych biografii posiada także. Współpracę z pisarzem Rahim natomiast wspomina tymi słowami: „Siedziało we mnie sporo fajnych wspomnień, ale nie wiedziałem jak je usystematyzować i przelać na papier. Na szczęście pojawił się Przemek Corso, który je pięknie przefiltrował, poukładał i spisał swoim lekkim piórem”. Co zaś tyczy się samej biografii Sebastiana Salberta to oficjalny opis „Ludzi z tylnego siedzenia” zdradza nam, że „ta książka to wyczerpująca opowieść o miłości, przyjaźni, pakcie przy dźwiękach głośnika, a także nieuczciwych wydawcach i dzikim muzycznym rynku lat 90., w którym albo byłeś twardy, albo zostawałeś pożarty i kończyłeś z długami. (…) To szczera spowiedź i podsumowanie ponad 20 lat życia pełnego muzyki, ciekawych opowieści, spotkań i ludzi”.

„Ludzie z tylnego siedzenia” nakładem wydawnictwa SQN ukaże się już 17-go listopada, czyli dokładnie w dzień 42. urodzin Raha. Preorder książki zamówić możecie w tym miejscu, a fragment biografii Rahima już teraz przeczytać możecie poniżej.

Rahim-Corso-Ludzie-z-tylnego-siedzenia

Rahim – Ludzie z tylnego siedzenia (fragmenty)

Pamiętam, że potrzeba napisania pierwszego tekstu i spróbowania samemu pojawiła się we mnie naturalnie. Zupełnie jakby od początku tam była i po prostu czekała na wyklucie się.

Wrzuciłem do magnetofonu kawałek z płyty Rage Against the Machine, zsamplowałem go, zdublowałem i nagrałem. Razem z jednym z moich najbliższych przyjaciół z dzieciństwa postanowiliśmy nagrać do niego nasze wokale, wykorzystując do tego sprzęt jego rodziców, którzy grali na weselach. Mikrofony, konsoleta – mieli wszystko, czego potrzebowaliśmy!

Jeden magnetofon podpięliśmy do konsolety, puszczaliśmy z niego podkład, rapowaliśmy na żywo, a drugi magnetofon ściągał dźwięk i wszystko nagrywał.

Jedyny problem polegał na tym, że jeżeli któryś z nas się pomylił, musieliśmy nagrywać wszystko od początku. Jeżeli wpadki zdarzały się pod koniec, przy trzeciej zwrotce, można było się lekko wkurwić.

To była pierwsza połowa lat 90., a ja, słuchając swojego pierwszego kawałka, załapałem bakcyla… i postanowiłem za wszelką cenę tworzyć własne podkłady.
Najpierw był 3-X-KLAN

Co ciekawe, przez niego i przez rosnącą pasję do hip-hopu o mały włos nie zawaliłem technikum. Ironia losu, biorąc pod uwagę, że byłem gościem, który marzył o programowaniu?
Być może.

Pamiętam nasz pierwszy koncert, na urodzinach przyjaciółki. Wystąpiliśmy dla jakichś 20 osób… w jej domu! Prawdziwe wydarzenie. Co więcej, dla mnie była to autentyczna konfrontacja ze strachem. Nigdy wcześniej ani później nie odczuwałem takiego stresu. Siedział mi na plecach i dyszał, jakby był żywą istotą, niczym smok Smaug z Samotnej Góry z Tolkienowskiej mitologii Śródziemia.

Nie chodziło nawet o samą publiczność. Tam po prostu nikt nie słuchał rapu. Pokazywaliśmy publicznie coś, co jest dla nas ważne, ludziom, którzy w ogóle tego nie rozumieli i nie czuli.

Mało? To przypomnę tylko, że to, co tworzyliśmy, to był psycho- rap w najczystszej postaci.

3-X-KLAN jest wspominany jako jeden z pierwszych polskich zespołów, poza pionierskim Kalibrem 44, który eksperymentował z tym podgatunkiem.

Powiem więcej: uważam, że polska scena hip-hopowa wyrosła niejako z psycho-rapu, mimo że odchodzi się od tego stylu i mało kto już pamięta, że nie chodziło o sam flow. Nie da się porównać tego do niczego innego. Ekspresja, emocje, fakt, że możesz nawijać i składać teksty, jak tylko chcesz. Absolutna twórcza swoboda… i psychodela. Kaliber inspirował nas do pewnych rzeczy. Wszyscy się nawzajem nakręcali. Pojawiało się coraz więcej składów, które chciały brzmieć jak K44. A to dawało nam poczucie, że nie jesteśmy w tym sami i że rośniemy w siłę.

Powiem wam jedno: na urodzinach przyjaciółki, przed i po naszym pierwszym w życiu koncercie, byliśmy jednak tylko we trzech. Kolejny koncert zagraliśmy u mnie w technikum. Tam nawet nie było sceny. Połączyliśmy cztery wielkie ławy ze stołówki, budując sobie w ten sposób podest. Pamiętam, że serce waliło mi tak mocno, że dosłownie słyszałem szum w uszach. Bałem się, że spadnę z naszej pseudosceny, i to nie dlatego, że było na niej mało miejsca, ale dlatego, że zasłabnę.

Wyobrażacie sobie? Ciężki rap, mało potencjalnych odbiorców. Przypominało to trochę walenie głową o ścianę.

Powiązane:
Najnowsze newsy:
Komentarze: