Eminem dissuje Zuckerberga

Opublikowano: 24/11/2020
Autor: Bartłomiej Kmieciak
Zdjecie newsa

Wyobraźmy sobie sytuację, że nagle w sieci pojawia się track podpisany „Eminem – Zuckerberg Diss”. Klikamy, wytężamy słuch, Marshall zaczyna rapować, a my bujamy głową i co wers łapiemy się za nią słysząc kolejne mocne linijki rzucane pod adresem szefa Facebook’a. Rozemocjonowani tym, co usłyszeliśmy, ślemy numer do naszych znajomych i udostępniamy w swoich mediach społecznościowych. W bardzo szybkim czasie internet wre. W odpowiedzi na zamieszanie Eminem wydaje oświadczenie, że nie ma nic wspólnego z utworem, który znalazł się w sieci i nie nagrał ni wersu znieważającego Zuckerberga. Drapiemy się po głowie totalnie skołowani, bo przecież ewidentnie słyszymy głos Marshalla, a i styl składania rymów nie pozostawia złudzeń – Eminem jak nic! Prawdziwy autor dissu, twórca sztucznej inteligencji imitującej głos oraz styl pisania Eminema, dopija natomiast whisky na lodzie i z zadowoleniem obserwuje skutki swojej prowokacji.

Brzmi jak science fiction? Teoria spiskowa? Otóż, drodzy czytelnicy, tego typu scenariusz stał się realny. Po części nawet spełnił się. Na kanale YouTube Calamity AI pojawił się diss Eminema na Marka Zuckerberga, którego autorem nie jest jednak Eminem. Za powstanie kawałka odpowiedzialne jest 30 Hertz – algorytm, który analizuje olbrzymie zbiory utworów danego artysty, znajduje charakterystyczne dla niego patenty, a następnie wykorzystuje posiadane dane do wygenerowanie całkiem nowego dźwięku. Calamity AI wprowadziło w algorytm 30 Hertz hasło ’Mark Zuckerberg Diss in the Style of Eminem’, algorytm zsyntezował wokale rapera i voilla! Efekty są niewiarygodne!

Biorąc pod uwagę jak wiernie sztuczna inteligencja potrafi odwzorować oryginał, nasuwają się pewne wątpliwości natury prawnej. Znani artyści na całym świecie będą musieli bardzo pilnować swoich interesów, a wytwórnie i rozgłośnie radiowe dokładnie sprawdzać czy podesłany im utwór na pewno pochodzi od deklarowanego artysty lub jego managera. Mieliśmy już do czynienia w tym roku z sytuacją, kiedy programista tak wiernie odwzorował głos i styl Jay’a-Z, że agencja rapera, Roc Nation, zwróciła się do SoundCloud’a z prośbą o usunięcie utworu z serwisu.

To jednak nie jedyna wątpliwość, którą budzi wykorzystanie sztucznej inteligencji do produkcji muzyki. Skoro ghostwriting w rapie przestaje być zjawiskiem kontrowersyjnym i staje się coraz bardziej akceptowalny to dlaczego w przyszłości raperzy nie mieliby posunąć się do wydawania licencji na produkcję całych utworów algorytmom? Jeśli obie strony zachowałyby dyskrecję, słuchacze jaraliby się nowymi albumami swoich ulubionych artystów, nie wiedząc, że tak naprawdę słuchają muzyki, którą w pełni wyprodukowała maszyna, a ich idol złożył jedynie podpis autoryzacyjny na papierze.

Odbijając od tematu muzyki, algorytmy typu 30 Hertz niosą również potężne, ale i przerażające możliwości w kontekście politycznym. Jeśli połączyć programy odwzorowujące mimikę danej osoby z programami generującymi żądany dźwięk, możemy zostać zalani tak wielką falą fake news’ów, że nie sposób będzie każdy obalić czy zweryfikować, a ich skutki mogą być naprawdę poważne.

Powiązane:
Najnowsze newsy:
Komentarze: