Antykultura hip-hopowa

Opublikowano: 25/03/2019
Autor: Bartłomiej Kmieciak
Zdjecie newsa

Jest takie pojęcie jak ’antykultura’. W telegraficznym skrócie, oznacza ono zastąpienie obecnych wartości ich przeciwieństwami. Czyli jeśli do tej pory coś było uważane za ładne, nagle będzie uważane za brzydkie i na odwrót. Jeśli coś było złe, teraz będzie dobre, a dobre będzie złe. Jeśli wcześniej sikało się do toalety, nagle zacznie się lać do zlewu, a na powitanie zamiast podania ręki, będzie się sobie dawało w pysk i będą to zachowania zwyczajowe, akceptowalne. Przykłady może absurdalne, ale chciałem żeby sens pojęcia ’antykultury’ był jasny.

Po ostatnim weekendzie naszła mnie taka refleksja, że środowisko hip-hopowe przeszło swego rodzaju antykulturyzację. Pod wieloma względami jest dokładnym przeciwieństwem tego, co prezentowało kilka lat wstecz. Gdyby podróże w czasie były dla nas dostępne (możliwe już pewnie są, ale dostępne dla nielicznych) i przeniosłoby się kogoś z połowy pierwszej dekady XXIw. na jedną z dzisiejszych imprez nazywanych 'hip-hopową’, przeżyłby totalny szok i prawdopodobnie pomyślałby, że ktoś nieźle się natrudził urządzając tę maskaradę i próbując go wkręcić. Niestety to nie był by żaden żart. Tak, to co gra DJ jest teraz nazywane rapem. Tak, słuchacze rapu chodzą w rurkach, a nie szerokich spodniach. Tak, to wycie do mikrofonu z nałożoną wtyczką i wykrzykiwanie jakichś bzdur bez sensu imponuje małolatom. Tak, ten w kitce na scenie gra z playbacku i nikomu to nie przeszkadza. Tak, ten butny gość na supporcie krzyczy obrażony na ludzi, że wymaga od nich szacunku i mają robić hałas, kiedy im każe go zrobić. Nie, kolego, to nie wszystkie różnice, ale nie chcę Cię dobijać bardziej, bo boję się, że zaraz dostaniesz zapaści.
Nasz przyjaciel z przeszłości przecierałby oczy ze zdziwienia i zastanawiałby się czy aby na pewno dobrze umył uszy rano. Najprawdopodobniej całkiem nieświadomie sfolołapowałby też Piha na kilka ładnych lat przed akcją podczas koncertu Quebonafide i pod nosem wyszeptałby przerażony: „to nie jest hip-hop…”.

Podobno zmiany są dobre. Wydaje mi się jednak, że nie wszystkie. W/w antykultura to termin odnoszący się do szerzej pojętego życia społecznego i różnych jego elementów. Każda nowo powstała, charakterna subkultura, posiadająca swoje unikalne cechy, zostaje po czasie wykastrowana, a te unikalne cechy zastępowane są wyświechtanymi, wspólnymi dla podstawowego przedstawiciela popkultury. Panie i Panowie, straciliśmy unikatowość. Zostaliśmy wchłonięci do wspólnej, śmierdzącej, popkulturowej muszli klozetowej – brzmieniowo, wizualnie i mentalnie. Zatem, kończ waść, pociągnij za spłuczkę i wstydu oszczędź.

Powiązane:
Najnowsze newsy:
Komentarze: