„Refluks”, którego chcieliśmy – recenzja nowego BonSoulu

Opublikowano: 19/09/2023
Autor: Maciej Werner
Zdjecie newsa

Bonson i Soulpete wrócili po czterech latach z kolejnym nagranym w duecie albumem. Czy lepszym niż „ReStart” z 2019 roku? Raczej nie. Czy jest to zarzut? Również, nie. Świeży „Refluks” zaczyna się bowiem w miejscu, w którym kończy się poprzednia, wyśmienita płyta spod szyldu BonSoul.

„Restart” to rewelacyjny album. Promowany kapitalnymi singlami, trzymający poziom od pierwszego do ostatniego utworu. Wielu z Was pewnie zauważyło jednak, że im bliżej końca tej płyty duetu BonSoul, tym robi się coraz bardziej smutno i gorzko. To w jednym z ostatnich numerów na tym albumie Bonson wychodzi z klubu i wsiada do taksówki z zamiarem pojechania gdziekolwiek. By w następnym swoją karierę podsumować dosadnym: „Powtarzam sobie, że to koniec. Szósta płyta, drugi rok, przecież to chore”. A w następnym wersie dodać jeszcze: „Już nie chce mi się być raperem, raper dziś to chuj do szczania”. Wyznania takie jak te mogły wręcz wprawić w konsternację, że więcej Bonsa możemy nie usłyszeć… Tak na szczęście się nie stało. Ale dlaczego o tym wspominam w recenzji kolejnej płyty zespołu BonSoul? Gdyż, moim zdaniem, właśnie to zakończenie „ReStartu” jest istotne, aby zrozumieć treść zawartą na nadchodzącym albumie „Refluks”.

„Refluks” bowiem pod względem lirycznym jest albumem mocno gorzkim. Bonson treścią zawartą na nowym albumie przedłuża niejako refleksyjny nastrój, którym zakończył wspomniany powyżej „Restart”. Dostrzec mogliśmy to już w otwierającym promocję nowego BonSoulu, a następującym po „Intro”, numerze „Wariacie”. I w tym miejscu można by zarzucić Bonsonowi monotematyczność. Zarzucić nagrywanie kolejnych kawałków o narzekaniu na scenę, wylewanie żółci, wieczny marazm i pesymizm. Ale czy spodziewaliśmy się czegoś innego? Czy oczekiwaliśmy, że Damian zaliczy nagłą przemianę? Że na kolejnej płycie nagranej z Piotrem jako BonSoul, zaskoczy nas wewnętrzną metamorfozą, którą zaprezentuje w nowych numerach? Nie. Zwłaszcza jeśli w oczekiwaniu na nowy BonSoul zapoznaliśmy się z „Diabłem Stróżem”.

Tutaj stawia się na szczerość w tekstach. Tekstach, które stanowią odbicie życie rapera. Dlatego zarzucić Bonsonowi, że znów rapuje o tym samym, to jak oczekiwać od dobrego znajomego, że przy rozmowie po latach zacznie nas ściemniać o tym, co u niego. A tego słuchacze BonSoula z pewnością usłyszeć nie chcą.

BonSoul na albumie „Refluks” zaskakuje jednak mimo wszystko. Następuje to, gdy wchodzi „Kendryk”. Utwór stanowiący odpowiedź, co wskazuje sam tytuł, na „We Cry Together” Kendricka Lamara. Ci, co słyszeli pierwowzór, wiedzą zatem, co czeka ich w połowie albumu Bonsona i Soulpete’a. Oczywistym jest także, że w kawałku obierającym formę kłótni małżonków, Bonsowi towarzyszyć musi IzabelKa. Na marginesie zdradzić możemy, że żona Bonsona jest jedynym rapującym gościem na albumie „Refluks”. Sam „Kendryk” zaskakuje także i zakończeniem. Jakim? Sprawdzicie sami. Ten utwór natomiast, jak i następujące po nim „Tango”, zmieniają także, na chwilę, tempo i soulowy klimat nowego BonSoula. Produkcje Soulpete’a są tutaj bowiem gęste i duszne, budzą niepewność i mocno uderzają twardymi bębnami, zmieniając na chwile miękkie brzmienie pozostałych numerów.

Soulpete tworząc muzykę na „Refluks” ponownie postawił bowiem, przede wszystkim, na wokalne sample, kreując tym samym, adekwatnie do tekstów Bonsona, melancholijny i refleksyjny nastrój. I tego także jako zarzut nie należy odbierać. BonSoul bowiem niejednokrotnie na swoich płytach wzruszał. W szczególności, gdy osobiste, ale często pasujące do nas wszystkich, teksty Damiana idealnie komponowały się z bitami Piotra, w rezultacie dając utwory chwytające za serce. I takie momenty na „Refluksie” uświadczymy także. A najlepszym tego przykładem jest drugi singiel zwiastujący nowy BonSoul, czyli „Drive”.

„Refluks” jest zatem albumem bardzo zbliżonym do poprzednich BonSouli. Nastrojem kojarzący się z końcem „Restartu”, mający jednak zarazem pierwiastki wspólne także z poprzednikami. Jak chociażby powrót, po chwilowej przygodzie z Asfalt Records, do wydawniczej niezależności. Czy to, że Bonson i Soulpete, jak przy przy pierwszych trzech płytach, postanowili nie zapraszać więcej niż jednego rapującego gościa. W tym miejscu ponownie pewnie usłyszeć możliwym jest usłyszeć pogląd, że nowy BonSoul zatem niczym specjalnym, od tych wcześniejszych, się nie wyróżnia. Ale czy chcieliśmy, aby się znacząco wyróżniał? Czy wybierając się do ulubionego pubu, na ulubione piwko, oczekujemy od znajomego barmana, aby nagle uczynił smakową wariację z zamówionego przez nas browara? Nie. I podobnie mamy właśnie z albumami duetu BonSoul.

BonSoul na nowym albumie, porównując z „ReStartem”, tracić może jednak właśnie na ograniczonej ilości zaproszonych gości. Zwłaszcza wokalistek czy wokalistów, jak Roma Bownik, swoimi refrenami utwory Bonsona i Soulpete’a pięknie dopełniający. Nie zachwiana zostaje jednak spójność materiału. Pewny jestem, że słuchacze BonSoula będą z tego „Refluksu” zadowoleni. Przede wszystkim bowiem jest to płyta dla fanów. Jeśli natomiast już wcześniej w tym klimacie ciężko było Wam się odnaleźć, „Refluks” raczej w tym nie pomoże. Nie zmienia to faktu, że nowy BonSoul jest albumem dobrym, któremu fani z pewnością wystawią taką samą ocenę.

BonSoul - Refluks - okładka

BonSoul – Refluks

  1. Intro
  2. Wariacie
  3. Bilet w jedną
  4. Kendryk ft. IzabelKa
  5. Drive
  6. Tango
  7. Uber
  8. Trochę o tym i o tamtym
  9. Zdarte łokcie i kolana
  10. Outro

„Refluks” pojawić ma się już wkrótce, a najnowszy album duetu BonSoul zamówić możecie na stronie labelu SoRaw Records.

(Fot. główna – grafika promująca album „Refluks”, autor: Łebski)

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Powiązane:
Najnowsze newsy:
Komentarze: